Pojęcie science design odnosi się do przenikania metod naukowych do praktyki projektowej. Można je rozumieć jako podejście do projektowania oparte na badaniach i systematycznej analizie, łączące kreatywność z rygorem naukowym. Idea ta ma korzenie sięgające połowy XX wieku – już w 1957 roku futurysta Buckminster Fuller postulował design science, czyli systematyczne, naukowe podejście do projektowania innowacyjnych rozwiązań. Zgodnie z jego definicją projektant powinien działać metodycznie niczym naukowiec, wykorzystując wiedzę z różnych dziedzin do tworzenia nowych artefaktów. W kolejnych dekadach rozwijano te koncepcje: Herbert Simon w klasycznej pracy Sciences of the Artificial wezwał do stworzenia nauki o projektowaniu – formalnej wiedzy o procesie projektowym, mającej zastosowanie od architektury po inżynierię czy zarządzanie.
W tym okresie pojawił się też ruch metod projektowych, starający się uporządkować proces projektowy na wzór badań naukowych. Przykładem może być niemiecka szkoła HfG Ulm w latach 50. i 60., która zrywała z intuicyjnym podejściem Bauhausu i wprowadzała elementy teorii, ergonomii i socjologii do kształcenia projektantów. Zakładano tam, że design ma odpowiedzialność społeczną, więc powinien być bardziej obiektywny i naukowy w metodach. W Ulm kładziono nacisk na racjonalne uzasadnienie decyzji projektowych i intelektualną refleksję nad zadaniem, co wprowadziło do designu podejście badawcze obecne do dziś. Równocześnie wielu teoretyków podkreślało, że projektowanie to odrębna dziedzina wiedzy – trzecia kultura obok nauk ścisłych i humanistyki – ze własnymi metodami i wartościami, takimi jak modelowanie, synteza, pomysłowość czy empatia.
Dzisiaj termin science design nie ma jednej ścisłej definicji akademickiej, ale odnosi się ogólnie do interdyscyplinarnego podejścia, w którym nauka i projektowanie wzajemnie się inspirują i uzupełniają. Mówimy tu zarówno o stosowaniu nauki w projektowaniu, jak i o stosowaniu myślenia projektowego w nauce. Współczesna refleksja idzie nawet dalej – jak pisze projektantka Neri Oxman, żyjemy w erze splątania, gdzie granice między nauką, projektowaniem, inżynierią a sztuką zacierają się, a wiedza i innowacje powstają na skrzyżowaniu dyscyplin. Taka antydyscyplinarna perspektywa oznacza, że rozwiązywanie złożonych problemów wymaga współpracy i łączenia różnych sposobów myślenia – zarówno analityczno-naukowego, jak i twórczo-projektowego.
Nauka odgrywa coraz większą rolę w procesie projektowania – projektanci czerpią z wiedzy naukowej, aby tworzyć bardziej funkcjonalne, ergonomiczne i skuteczne rozwiązania. W wielu dziedzinach designu nastąpiło przesunięcie od czysto intuicyjnych metod do podejścia opartego na badaniach użytkowników, danych i dowodach. Przykładem jest ruch Evidence-Based Design w architekturze i projektowaniu przestrzeni, wzorowany na medycynie opartej na faktach. W praktyce oznacza to np. projektowanie szpitali w oparciu o badania z zakresu zdrowia albo planowanie miast na podstawie danych o klimacie i zachowaniach społecznych. Choć wdrożenie takiego podejścia napotyka wyzwania – jak brak wystarczającej bazy danych – to kierunek jest jasny: projektanci coraz częściej współpracują z naukowcami, by ich projekty były poparte wiedzą i mierzalnymi wynikami.
Nauka wnosi do projektowania metody analizy i obiektywnego testowania pomysłów. Wzorce wywiedzione z badań kognitywnych i behawioralnych pomagają tworzyć lepsze interfejsy i produkty. Wiedza z biologii i fizyki pozwala projektować ergonomiczne meble czy aerodynamiczne pojazdy. Materiały odkryte w laboratoriach inspirują innowacje materiałowe w designie. Dzięki temu współczesny designer coraz częściej przypomina badacza: formułuje hipotezy, prototypuje, mierzy efekty i udoskonala rozwiązanie iteracyjnie na podstawie zebranych danych.
Jednocześnie design zachowuje swój unikatowy charakter – nie wszystkie aspekty dają się całkowicie sformalizować. Projektowanie dotyczy bowiem często problemów nieokiełznanych – złożonych, niejednoznacznych wyzwań, gdzie nie ma jedynej poprawnej odpowiedzi. W odróżnieniu od nauki dążącej do uniwersalnej prawdy, design poszukuje rozwiązań wystarczająco dobrych w danym kontekście. Projektanci dążą do realnej poprawy sytuacji, nawet jeśli nie jest ona doskonała. Nauka pomaga w usystematyzowaniu procesu projektowego, ale to projektant musi pogodzić sprzeczne wymagania, czynniki ludzkie i estetyczne.
Interesujące jest spojrzenie odwrotne: jak projektowanie może służyć nauce. Tradycyjnie design wspierał naukę głównie poprzez ilustrowanie i komunikację – projektanci opracowywali wykresy, modele czy wystawy popularyzujące złożone teorie w zrozumiały sposób. Przykładem może być działalność Charlesa i Ray Eamesów, którzy tworzyli nowatorskie eksponaty i filmy edukacyjne. Ich praca pokazała, że dobry design może przekładać skomplikowane idee na doświadczenia, które pobudzają ciekawość i zrozumienie.
Współcześnie projektanci coraz częściej współpracują w zespołach badawczych nad rozwiązywaniem problemów naukowych. Design wnosi tutaj specyficzne kompetencje: umiejętność kreatywnego rozwiązywania problemów, prototypowania, myślenia zorientowanego na użytkownika. Projektanci interakcji tworzą specjalistyczne interfejsy dla naukowców, np. do eksploracji baz danych muzealnych czy analiz bioinformatycznych. Poprzez uprojektowanie sposobu prezentacji informacji design pomaga badaczom dostrzec wzorce i wyciągać wnioski z dużych zbiorów danych.
Projektanci wnoszą do nauki perspektywę użytkownika i kontekstu. Tam, gdzie naukowcy skupiają się na prawach rządzących zjawiskiem, projektant zapyta: jak to odkrycie przełożyć na coś użytecznego lub zrozumiałego dla ludzi? Design tłumaczy język nauki na język doświadczenia: zamienia abstrakcyjne liczby i teorie w konkretne obrazy, obiekty, aplikacje. Co więcej, projektowanie może inicjować nowe pytania badawcze – specyficzne wymagania projektowe mogą zmotywować naukowców do poszukiwania innowacyjnych rozwiązań.
Konwergencja nauki i projektowania zaowocowała wieloma trendami w dzisiejszym designie. Coraz częściej słyszymy o projektowaniu opartym na neuronauce, neurodesignie, sztucznej inteligencji w kreatywnym procesie. Popularność zdobywa biomimetyka – projektanci inspirują się mechanizmami z przyrody. Projektowanie parametryczne i generatywne, oparte na matematycznych modelach, pozwala eksplorować formy niemożliwe do wymyślenia intuicyjnie.
Jednak rodzi to także ryzyka i wyzwania. Jednym z nich jest nadużywanie języka nauki w projektowaniu, czyli tzw. naukowy żargon wykorzystywany bardziej dla marketingu niż realnej wartości. Zdarza się, że projekt lub produkt jest opisywany jako oparty na badaniach, choć fakty stojące za tym twierdzeniem są wątłe. Projektanci muszą tu zachować intelektualną uczciwość – inspirować się nauką, ale nie naciągać jej ustaleń ani nie tworzyć fasady naukowości dla efektu.
Innym zagrożeniem jest utrata humanistycznego wymiaru projektowania przy nadmiernym fetyszyzowaniu danych. Design z definicji dotyczy ludzi – ich potrzeb, emocji, doświadczeń – a nie wyłącznie liczb. Tymczasem ślepe podążanie za wskaźnikami może prowadzić do rozwiązań optymalnych według kryteriów statystycznych, ale pomijających jakościowe aspekty ważne dla użytkowników. Projektant przyszłości musi umieć znaleźć równowagę: korzystać z wiedzy naukowej, ale zachować otwartość na intuicję i eksperyment.
Na koniec warto zaznaczyć, że science design to droga dwukierunkowa – nie tylko projektant uczy się od naukowca, ale i naukowiec od projektanta. We współczesnych realiach złożonych problemów taka współpraca staje się wręcz niezbędna. Projektanci zainteresowani tym podejściem mają szansę stać się liderami zmiany: łącząc kreatywność z rzetelnością, mogą tworzyć rozwiązania, które są zarówno innowacyjne, jak i uzasadnione, piękne i efektywne. Science design uczy pokory wobec faktów, a zarazem dodaje odwagi, by przekraczać granice dyscyplin. Dzięki temu design może pełnić swoją najważniejszą rolę: pomagać ludzkości lepiej rozumieć zmieniający się świat i kształtować go w sposób świadomy, odpowiedzialny i twórczy.